Mija wrzesień. To już miesiąc od rozpoczęcia nowej pracy. Wreszcie odczuwam, że istnieje pięciodniowy system pracy. Tak, tak ! Mam weekendy. Po ostatnim pracodawcy jest to dla mnie spora nowość. Tam nie miałem przerw miedzy kolejnymi tygodniami. Czasami w niedzielę zostawały jakieś wolne godziny, ale trudno to było nazwać weekendem. Ale wróćmy do nowej pracy. Nowi ludzie, nowe zasady, nowe wyzwania. Jak na razie wdrażam się. Z całą pewnością odzyskałem spokój psychiczny. Wykonując naprawę nie czuje na swoich plecach oddechów trzech przełożonych i nie słyszę ciągłego pytania: "kiedy to ruszy". To naprawdę spora różnica. Kolejną istotną zmianą jest to, że wykonuję pracę do której zostałem zatrudniony. Nie są "dorzucane" zadania kompletnie nie związane z pracą. Nie prowadzę żadnych bzdurnych projektów AM, nie wypełniam tysięcy nikomu niepotrzebnych papierów, a co najważniejsze, nie użeram się z brakiem zrozumienia. Tutaj ludzie nie są głusi na przekazywane informacje. To dla mnie nowość, bo w poprzedniej pracy jak coś tłumaczyłem, to na końcu z zasady słyszałem "nie przekonałeś mnie". W końcówce szesnastoletniego stażu dałem sobie spokój z jakimikolwiek dyskusjami i stosowałem zasadę: "pan każe, ja smażę".
Podsumowując: jak na razie jest bardzo dobrze. Duża zmiana i to na lepsze.